Mamo! Nie porównuj się z innymi! Jak poradzić sobie z nadmiernym porównywaniem?

 

Mama, narodziny dziecka, jak sobie radzić

Dzisiejszy wpis będzie o tym, jak poradzić sobie z nadmiernym porównywaniem się. Specjalnie pisze z nadmiernym, bo dobrze wiem, że nie da się całkowicie tego wyeliminować.

Każdy z nas ma taką tendencję do porównywania się z innymi. Myślę, że problem ten dotyczy szczególnie kobiet, a tym bardziej, kiedy zostają matkami.

Porównujemy się z innymi mamuśkami: bo one tak sobie świetnie radzą, a ja tak nie potrafię. Porównujemy się z samymi sobą z czasów, kiedy to nie miałyśmy dzieci: bo kiedyś to chodziłam umalowana i miałam tak czysto w mieszkaniu, a teraz jest inaczej. Porównujemy się z koleżankami: one to mają fajnie, idą sobie z mężem na randkę, kiedy chcą, śpią ile chcą, robią karierę, rozwijają pasje, a ja siedzę między pieluchami itd. Porównujemy się nawet z innymi obcymi kobietami np. elegancko ubraną panią, którą mijamy na ulicy, a my to wyglądamy jak kloszard;) Dlaczego?

 Najpewniej dlatego, że mamy kompleksy i czujemy się gorsze. Może dlatego, że w dzieciństwie stawiane były nam wygórowane oczekiwania, a teraz my same sobie takie stawiamy. Albo dlatego, że jednak to macierzyństwo nas przerosło i nie tak miało być.

Bez względu na to, jaka by nie była przyczyna, nie jest to fajne i zdecydowanie odbiera nam radość z życia, a w najgorszym przypadku blokuje przed działaniem i życiem w pełni. 

Wiec jak temu zaradzić?

Nie będę się dzieliła z Wami wiedzą przeczytaną w książkach czy usłyszaną od jakiś mentorów, czy coachów... Ale podzielę się z Wami swoimi odczuciami i tym, co pomogło mnie. 

Ja zawsze dużą wagę przykładałam do wyglądu. Lubie ładnie wyglądać, mieć zadbane włosy, paznokcie itd. Ale od półtora roku odkąd na świecie jest moja druga córka (z pierwszą nie pamiętam dokładnie, jak to było więc nie będę wymyślać, możliwe, że podobnie) bardzo rzadko wyglądam tak, jak bym chciała. I na moje nieszczęście, kiedy wybieram się popołudniami na zakupy, spotykam często koleżankę, która zawsze, ale to zawsze wygląda pięknie. Tak jak ja bym chciała wyglądać na co dzień. Nie raz sobie obiecałam, że już nigdy nie wybiorę się byle jak ubrana i bez makijażu do biedronki;), kiedy kilka razy mnie się to udało, akurat koleżanki nie spotkałam. A jak znów poszłam ubrana prawie że „po domowemu” to znowu się na nią napatoczyłam. Taki chichot losu;) możecie się domyślać, jaka byłam zażenowana 😂 

Dobra, ona nie ma dzieci, pracuje w branży beauty. A co wtedy kiedy mam okazję kilka razy dziennie mijać mamusie z dzieciakami, które też prezentują się zdecydowanie lepiej ode mnie? Strasznie mnie to dołowało. Nie mogę nie wspomnieć też o tym, jak wchodzę do czyjegoś wysprzątanego mieszkania i od razu mam przed oczami bajzel, jaki zostawiłam w domu. 

To tylko przykład, bo porównań w moim życiu było znacznie więcej. Męcząc się tymi porównaniami, pomyślałam sobie tak:

Po pierwsze nie każdy ma takie dzieci jak ja! Tak wymagające i absorbujące. Po drugie, ja mam bardzo często stany depresyjne i nie mam po prostu siły, żeby się ogarnąć. Niekiedy jak pomyślę, że mam się umalować to chce mi się ryczeć. Nie wspominając o posprzątaniu mieszkania. Nie mogę i koniec. 

 Myślicie, że uświadomienie sobie swojej beznadziejnej sytuacji mi pomogło?

No, nie do końca

Pomogło mi to, jak stwierdziłam, że ja mam tak naprawdę wybór. Bo przecież mogę zostawić drące się dziecko i iść się umalować. Mogę odpuścić wszystko inne i wziąć się za sprzątanie, ale mogę przecież też nie posprzątać i zadbać o siebie (z tej opcji akurat korzystam często) mogę nie zjeść śniadania, tylko umyć włosy, mogę zagryźć zęby i ogarnąć to wszystko.Tylko ja tak nie chce. To mój wybór, bo teraz żyje tak, kiedyś żyłam inaczej a za pół roku czy nawet miesiąc też będę żyła inaczej. Za parę lat nie będę pamiętała czy ładnie wyglądałam, czy miałam wysprzątane mieszkanie, czy miałam porządny obiad, czy tylko pierogi z mrożonek itd. Tylko z rozrzewnieniem będę wspominała czasy, jakie te moje córki były słodkie, jak były malutkie, i żałowała, że czas tak szybko mija. Dlatego teraz wole się skupić na nich. Aczkolwiek nie myślcie sobie, że o siebie nie dbam. Dbam! Bo to też jest ważne. Ale nie zawsze tak jak bym tego chciała. Akceptuję to! Pisałam też o cierpliwości w rodzicielstwie Tutaj. Teraz np. zamiast iść malować paznokcie albo ogarnąć kuchnie wolę pisać na bloga. To mój wybór! Lubię pisać i sprawia mnie to przyjemność. Więc jeśli jutro pójdę do koleżanki, która ma wysprzątaną kuchnie, to nie będę się przejmowała swoją, bo ja wybrałam, że spędzę wieczór inaczej niż na sprzątaniu. Ogarnę później. My mamy, musimy zaakceptować czas, w którym przyszło nam obecnie żyć. Wraz z pojawieniem się dziecka zmienia się wszystko. I czym wcześniej to zaakceptujemy, tym będzie nam o wiele łatwiej. Nie jest to proste, wiem, bo sama to przeżywałam, ale gdyby to było niemożliwe, to nie pisałbym tego teraz kosztem swoich ładnych paznokci czy posprzątanej kuchni 😂

Dlatego droga mamo jak będziesz kiedyś patrzyła z zazdrością na inne kobiety, które tylko z pozoru mają lepiej (bo to, co Ty widzisz to jedno, a jaka jest prawda to drugie) to pamiętaj, że ty decydujesz o większości. Masz wybór i wybierasz aktualnie to, co jest dla Ciebie i twojej rodziny ważniejsze. I to czyni Cię najbardziej wartościową! Dlatego nie porównuj się z innymi, bo widzisz tylko ułamek czyjegoś życia i nie wiesz, z czym zmagają się inni. Jak następnym razem zaczniesz myśleć o tych kilogramach, których nie możesz zrzucić po ciąży a twoja koleżanka już dawno, ma sylwetkę jak za dawnych lat, to pomyśl, że ona może zmagać się z takimi problemami, których ty w życiu byś nie chciała mieć i wolałabyś te swoje dodatkowe kg. 

Kolejną rzeczą, jaka mi pomogła, być łaskawszą dla siebie i nie porównywać się z innymi to uważne przyglądanie się temu, co robię. Wiem, dość tajemniczo to zabrzmiało, ale chodzi mi o monitorowanie swoich małych sukcesów i postępów. Bo np. jeszcze kilka miesięcy temu obiad ugotowany przeze mnie był rzadkością, ale teraz rzadkością jest, jak nie ugotuje obiadu. Zdarza mi się nawet dodatkowo upiec chleb.

 Jest postęp? Jest. 

Na początku jak zakładałam bloga to artykuł pisałam raz na miesiąc, teraz w październiku napisałam trzy, prawie cztery (nie wyrobiłam się)

 Jest postęp? Jest.  

Przez rok życia Emmy nie zapraszaliśmy znajomych na obiad, bo nie miałby kto się tym zająć, przerastało nas to wszystko. Teraz zapraszamy regularnie;) 

Jest postęp? Jest.

 Emma nie wisi już cały czas na mnie więc mam więcej oddechu i mogę częściej robić to, co sprawia mi przyjemność. Nie są to czasy z przed Emmy, ale jest o niebo lepiej niż było. 

Dlatego mamo, kobieto skup się na kawałku swojej ziemi, a innym daj spokój. Ci inni mają swoje niedole życia i swój problem z porównywaniem się, bo założę się, że tak właśnie jest;) więc radzę Ci, że nawet jeśli jesteś teraz w tym swoim macierzyńskim padole to i tak przytul swoje dziecko, zapomnij o tym, czego nie masz, a co chciałabyś mieć i ciesz się tą chwilą, bo ona szybko się skończy a Ty na pewno za nią zatęsknisz!

Jeśli znasz mamę, której ten wpis może pomóc to śmiało udostępnij! 


Komentarze

instagram

Copyright © Komplikacje Mamy